Czerwiec na giełdach


Ameryka ma za sobą najgorszą sesję w tym roku. S&P500 właśnie spadł o 2,5%. Tym samym czerwiec rozpoczął się w jak najgorszym stylu. 


Co nas czeka w czerwcu ?

- z pewnością obniżka ratingu Hiszpanii, a zapewne także Włoch ( Egan Jones obniżył już obydwa ratingi, a główne agencje ratingowe zwykle robią to samo z parotygodniowym opóźnieniem )
- zapewne oficjalne przyznanie się Hiszpanii do tego, że potrzebuje pomocy z zewnątrz. Jeśli Hiszpania nie zdąży przyznać tego oficjalnie w czerwcu, to zrobi to w lipcu, a w czerwcu będziemy mieć na ten temat nieustające plotki
- z pewnością czeka nas zapowiedź renegocjacji bailoutu Grecji i to niezależnie od tego kto wygra tam wybory. Renegocjacji chcą i Nowa Demokracja i Syriza, tyle że Syriza bardziej drastycznej, a ND mniej drastycznej. Ale z formalnego punktu widzenia na jedno wychodzi.
- spotkanie G20 na którym jeszcze raz państwa BRIC wypną się na Europę wskazując na Niemców i mówiąc, że to oni powinni ratować strefę euro
- szczyt unijny, na którym wszyscy pokłócą się z Niemcami o euro obligacje i możliwość ratowania banków bezpośrednio z funduszu ESM. 
- cała masa kolejnych wskaźników wskazujących na recesję w strefie euro, zatrzymanie wzrostu w USA i coraz poważniejsze problemy Chin, Indii i Brazylii

Czy wydarzy się coś pozytywnego ? Oczywiście w każdej chwili możemy mieć interwencje banków centralnych. Japońskiego, chińskiego, szwajcarskiego, europejskiego, angielskiego, amerykańskiego – każdy z nich może znaleźć powody do interwencji, ale też nigdzie sytuacja nie jest oczywista. Najbliżej takiej decyzji zdecydowanie jest Japonia, która jednak na nikim poza inwestorami na rynku jena, nie zrobi wrażenia. Największe wrażenie zrobiłby ECB, ale tu sprawa jest znacznie bardziej skomplikowana.

Posiedzenie ECB jest już w przyszłym tygodniu, wtedy też w USA przemawia Bernanke. Jeśli ECB nie zasygnalizuje co najmniej kolejnego LTRO, a Bernanke nie zasugeruje zbliżania się FED do decyzji o QE3, to rynek może mieć naprawdę poważne problemy ze znalezieniem pretekstów do odbicia w górę. S&P500 po dzisiejszej sesji wygląda naprawdę fatalnie



Z drugiej strony największym sprzymierzeńcem wzrostów w czerwcu jest własnie to, że to wszystko wygląda tak fatalnie. Rynek bardzo nie lubi być przewidywalny i najczęściej robi coś, czego nikt się po nim nie spodziewał. Niestety w przypadku czerwca 2012 może to także oznaczać spadki, tyle że o głębokości znacznie większej od oczekiwań. Z tej okazji przypomnę tylko wykres, który narysowałem sobie czysto hipotetycznie kilka tygodni temu. Dziś traktuje to już mniej hipotetycznie, a bardziej jako jeden z realnych scenariuszy.



7 komentarzy:

Anonimowy pisze...

"Czy wydarzy się coś pozytywnego ? Oczywiście w każdej chwili możemy mieć interwencje banków centralnych"

Jak rozumiem coś pozytywnego dla notowań i poprawy nastrojów?

Bo trzeba by być niezłym tępakiem, żeby po tym co wydarzyło się w ostatnich latach, mieć jeszcze wątpliwości, że to "pobudzanie wzrostu" przez te właśnie banki centralne i kreowanie dobrej atmosfery do wzrostów jest przyczyną szamba w jakim teraz jesteśmy.

Teraz pozostało nam OCZYŚCIĆ w końcu gospodarkę światową przez porządną recesję, wyciągnąć wnioski na przyszłość i zabrać się za liberalizację korporacjonizmu północnoatlantyckiego i wytłumaczenie w końcu MOTŁOCHOWI, że nie ma czegoś takiego jak darmowa służba zdrowia, a wszelkie systemy emerytalne to oszustwo i pójść do przodu - ZDROWO.
Inny scenariusz to odpalanie drukarek, aż w końcu klasa średnia będzie unicestwiona i trwanie w niby wzrostach - prosta droga do STAGFLACJI!

Rafał Hirsch pisze...

tak, pozytywnego dla notowań. ale z drugiej strony obecnie dodruk pustego pieniądze nie przechodzi w inflację, bo mnożnik kreacji pieniądza nie działa od kilku lat. gdyby działał mielibyśmy już hiperinflacje w USA, w Japonii i w Anglii.

Anonimowy pisze...

Wzrost cen wywołany przez inflację nie "rozchodzi" się po gospodarce równomiernie. To dodatkowy problem drukowania.
Póki co drukowanie odbiło się w cenach szeroko pojętych surowców naturalnych. Równocześnie mamy do czynienia z procesami deflacyjnymi w całej gospodarce po dekadzie wydrukowanego wzrostu gospodarczego. Dlatego póki co równocześnie działające dwa ww. procesy odbijają się na rentowności biznesu, która systematycznie spada. Jednakże jest granica - z mojej obserwacji do niej powoli dochodzimy. Kolejne rundy drukowania doprowadzą świat do STAGFLACJI i ten okres będzie bardzo mało przyjemny. Generalnie pozostaną trzy grupy społeczne: Banksterzy, posiadacze ziemii i złota (srebra) oraz cała reszta. Zniknie klasa średnia.

Anonimowy pisze...

Te dwa procesy inflacja prowadząca do niekontrolowanego wzrostu cen zderzyła się z procesami skurczu kredytowego i okresu po pęknięciu bańki wywołanej przez drukowanie pieniądza i politykę nadmiernie taniego pieniądza. Okres ten powinien charakteryzować się mocnym skurczem gospodarki, która jak organizm narkomana po fali euforii po przyjęciu strzału odreagowuje. Zakłócając ten naturalny proces poprzez różne formy drukowania prowadzi się do tego, że jedne branże mają jeszcze trudniej (rosną ceny surowców i siły roboczej), przez co pogłębiają się ich problemy, a z drugiej strony dotowane części gospodarki przeżywają boom. Powstają inne rodzaje nierównowagi, cała gospodarka nie ma szans się oczyścić, a oczyszczenie przebiega w chaotyczny sposób przerywane hossami na żywności, czy ropie, które prowadzą część ludności na skraj ubóstwa i nędzy oraz zwykłego głodu, a dla innej części ludzkości do dodatkowych zysków. Problem polega na tym, że te branże, które są w tendencji spadkowej i cierpią równocześnie od wzrostu np. ropy czy innych surowców nie mają już miejsca na zmniejszenie marż (tym samym klasa średnia jeszcze szybciej jest wyniszczana). Kolejne dodruki przełożą się na inflację. Tej oczywiście nie zobaczymy w danych GUS-u i jemu podobnych instytucji ale odczujemy, a najbardziej odczują biedni.

Anonimowy pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Anonimowy pisze...

Panie Rafale:
- zapowiada się CZERWIEC CZERWIENI.
(gielda-pparadowski.blogspot.com)

Daniel pisze...

Patrząc czysto technicznie na indeksy - SP500 w piątek pogłębił dołek potwierdzając kontynuację spadków i przebił dosyć ważne wsparcie
WIG20 wybicie z trójkąta sugeruje spadek do co najmniej 1800 pkt.
Nic tylko ładować shorty i patrzyć jak wartość portfela rośnie :P