Inwestorzy i wyborcy ręka w ręke

Reakcja rynku dzień po wyborach we Francji i w Grecji pokazuje, że rynek, podobnie jak europejskie społeczeństwa, też jest już zmęczony gadaniem o oszczędnościach i chce czegoś nowego, nawet jeśli to nowe zalatuje socjalizmem.Zaczęło się od strachu i sporych spadków, ale potem straty zostały odrobione i sesję kończyły się wzrostami.


Jak pisałem w ubiegłym tygodniu, jest coraz więcej danych pokazujących, że polityka zaciskania pasa w Europie skutkuje recesją i coraz gorszą kondycją europejskich gospodarek, a z drugiej strony nie ma jakichkolwiek pozytywnych efektów tej polityki. W niedziele wyborcy w Grecji, Francji i Szlezwyku-Holsztynie pokazali, że dziękują już bardzo za taką politykę i teraz chcą zmian. Mamy bardzo rzadką sytuację, w której inwestorzy myślą mniej więcej to samo, co wyborcy.

Dzisiejsze dobre nastroje na rynkach to moim zdaniem kwestia tego, co w ocenie inwestorów jest możliwe, a co jest niemożliwe. Po zwycięstwie Hollanda inwestorzy mogli uznać, że odejście Europy od kursu wyznaczanego w Berlinie jednak jest możliwe. Nikt oczywiście nie ma wierzy w to, że postulaty socjalistyczne typu wyższe podatki zmienią cokolwiek na lepsze. Nadzieja jest związana głównie z możliwością aktywniejszego pompowania pieniędzy w gospodarki przez Europejski Bank Centralny – to rynkom na pewno by się spodobało. Za tydzień CDU zapewne przegra kolejne wybory lokalne w Nadrenii Westfalii i wtedy faktycznie może coś się zmieni.

Dlatego właśnie moim zdaniem rynek nie spada. Granie na spadki w takiej sytuacji jest obarczone dużym ryzykiem. Generalnie obecnie znów sytuacja zaczyna zależeć od tego co powiedzą politycy w Europie. A tego nie da się zaplanować, tak jak publikacji danych makroekonomicznych. W każdej chwili Merkel, Schaeuble, czy Draghi mogą powiedzieć coś przełomowego. Ogromne ryzyko paraliżuje więc większe ruchy zarówno w górę, jak i w dół, dlatego na koniec dnia wychodzi nam mniej więcej remis.

Dlatego też nie mieliśmy dziś większych spadków związanych z Grecją, pomimo tego, że szybko okazało się, że nie ma szans na rząd dwóch głównych partii z kimś jeszcze. Wszystko wskazuje na to, że w Grecji w czerwcu będą kolejne wybory, po których rząd będą mogły stworzyć zapewne siły antyunijne. Prawdopodobieństwo wyjścia Grecji ze strefy euro szybko więc rośnie. Ale to też rynków nie przeraża, bo coraz więcej jest opinii o tym, że i dla Grecji i dla Europy wyjście Grecji ze strefy będzie rozwiązaniem lepszym, a nie gorszym. Ja wprawdzie uważam, że lepiej dla wszystkich byłoby gdyby ze strefy euro wyszły Niemcy, a nie Grecja, ale faktem jest, że wyjście Grecji też nikogo nie przeraża. Przynajmniej dopóki nie wpływa to negatywnie na notowania obligacji hiszpańskich i włoskich, a te były dziś spokojne. Także dzięki zapowiedzi ogłoszenia w piątek w Hiszpanii planu wsparcia finansowego dla hiszpańskich banków.

Wygląda na to, że najważniejsze w najbliższych dniach będą wybory w Nadrenii, efekty spotkania Merkel – Hollande (choć pewnie skończy się na banałach), no i przyszłotygodniowy debiut Facebooka na Nasdaqu. Jak Facebook zacznie się sypać, to może zrobić się ciekawie. No ale po niedzielnych wyborach też miało być ciekawie, a wyszło tak sobie.

Brak komentarzy: