Ujemne stopy procentowe w Niemczech

Ujemne stopy procentowe nie chcą zniknąć. Dziś pojawiły się ponownie, tym razem w Niemczech na przetargu bonów skarbowych.


Ujemne stopy procentowe towarzyszą kryzysowi finansowemu już od pewnego czasu. Sam umieściłem to zjawisko na szóstym miejscu na liście najważniejszych wydarzeń 2011 roku. Dziś, co ciekawe, Niemcy przygotowali się do tego zjawiska od strony logistycznej, tak jakby zakładali, że może ono jeszcze trochę potrwać



Niemecki Bundesbank zmienił zasady przyjmowania zleceń na aukcje papierów rządowych. Do tej pory uczestnik aukcji składał zlecenie określając w nim rentowność roczną, przy jakiej chce kupić obligacje, lub bon skarbowy. Teraz w zleceniach zamiast pożądanej rentowności trzeba będzie określić cenę papieru. Jasno jest też wytłumaczone skąd ta zmiana. System zleceń z rentownościami nie przewidywał możliwości złożenia zlecenia z rentownością ujemną. Nowy system to umożliwi (wystarczy, że złoży się zamówienie z ceną 101 za papier, który zostanie wykupiony przez rząd po cenie 100)

Takie czasy, że banki wolą tracić minimalnie, ale przewidywalnie na niemieckich bonach skarbowych niż próbować zarabiać 6% – 7% na obligacjach Włoch czy Hiszpanii. Na rynku wtórnym roczne obligacje niemieckie miały dziś rentowność -0,04%. Rentowność dwuletnich spadła już do +0,14%. Strach przed stratą jest dziś na rynkach silniejszy od chciwości i pogoni za zyskami.

(linka do tego dokumentu w życiu samodzielnie bym się nie doszukał, ale na szczęście wrzucił go na twittera Gustavo Baratta, o tej samej sprawie pisze dziś też FTAlphaville)

10 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Rafał, nie kumam tego. Skoro bank / inwestor dopłaca za te obligacje, a nie zarabia, czyli finalnie traci na tym, to po co w ogóle kupuje te obligacje? Ktoś mu każe? Nie lepiej mu zainwestować w coś co przynosi zysk???

Anonimowy pisze...

Kupuje, bo tu nie chodzi o "zarobek" na oprecentowaniu. Chodzi o pewność, że zainwestowane pieniądze Inwestor otrzyma z powrotem! Bo co z tego, że grecki rząd daje x-dziesiąt procent rocznie, skoro jest całkiem spora szansa, że posidacz takich obligacji nie zobaczy nigdy ani odsetek ani kapitału ...

Anonimowy pisze...

nie rozumiem. to nie lepiej już trzymać w gotówce, bez inwestowania?

na-plus pisze...

Albo wsadzić na depozyt do EBC :-)))

Anonimowy pisze...

Ja też się przyłączam do pytania o sens dopłacania do interesu przez inwestorów pakujących się w obligacje Niemiec. Nie widzę tu logiki.

Oswald pisze...

Też mnie to ciekawi

Baron pisze...

Panie Rafale, czekamy na wyjaśnienie zagadki ujemnych stóp procentowych na obligacjach niemieckich. Po co inwestorzy robią takie rzeczy, skoro jest to zupełnie nieopłacalne?

Rafał Hirsch pisze...

Sam nie wiem, czy rozumiem to do końca dobrze, ale z tego co czytałem, to z posiadania takich na przykład niemieckich bonów bank ma jeszcze jedną korzyść, która obecnie jest nawet ważniejsza niż oprocentowanie. Takiego papieru można użyć jako zabezpieczenia (collateral), kiedy chcemy pożyczyć gotówkę z banku centralnego. Banki dziś mają spory problem z bieżącym dostępem do gotówki, bo rynek międzybankowy zamarł, więc praktycznie jedynym żródłem płynności jest dla nich EBC. Ale tam trzeba mieć zastaw odpowiedniej jakości. Stąd coraz większy popyt na papiery niemieckie, nawet przy ujemnym oprocentowaniu. Tracą na tym, ale nie mają wyjścia, bo bez tego nie dostaną pieniędzy z ECB i w efekcie zbankrutują. Mogliby oczywiście kupić jakieś papiery z dodatnim oprocentowaniem, np Hiszpanii, ale wolą niemieckie z ujemnym. To już po prostu strach przed ryzykiem niewypłacalności np Hiszpanii.

Jest jeszcze jedna ewentualność. Bank kupuje za 101 coś, za co za pół roku dostanie tylko 100. Ale w międzyczasie może uda mu się to sprzedać komuś na rynku wtórnym za 102 i wtedy zarobi. Ten kto to kupi za 102 może oczywiście liczyć na to, że sprzeda za 103 itd. Klasyczna piramida finansowa. Teoretycznie jest taka możliwość. Ale ten pierwszy wariant z zastawami w banku centralnym wydaje mi się bardziej prawdopodobny.

Rafał Hirsch pisze...

jeszcze jedno. gdyby się ktoś zastanawiał, po co zamieniać gotówkę na bony, za które potem dostajemy gotówkę (troche to wygląda bez sensu), to różnica polega na tym, że bony można zlewarować, a gotówki nie można. czyli pod zastaw 100 gotówki można dostać 100 gotówki, a pod zastaw 100 w bonach można dostać np. 150 gotówki.

Anonimowy pisze...

Panie Rafale - problem polega na tym, że EBC przyjmuje pod zastaw pożyczek również obligacje PIGSów.

Poza tym banki nie są jedynymi inwestorami. Jeśli duży fundusz chce "zaparkować" kilka/kilkanaście miliardów USD/EUR/CHF, to przecież nie ma nostra w EBC. Albo musi wystawić się na ryzyko kredytowe w transakcji z bankiem (sic!!!), albo pożyczyć je rządowi RFN - czyli wyjść z systemu bankowego.

Nutek