2011: miejsce 1. Interwencja Szwajcarów na CHF


1.      
1.       Wydarzeniem roku 2011 jest moim zdaniem interwencja Szwajcarskiego Banku Narodowego osłabiająca franka szwajcarskiego. Bez niej frank byłby zapewne droższy od euro,a przy okazji problem zadłużenia hipotecznego w CHF w Polsce urósłby do rangi problemu systemowego, a może też wpłynąłby na wynik wyborów parlamentarnych. Ale dzięki decyzji kilku Szwajcarów tak się nie stało.

2.        
      Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że za parę lat o 2011 będzie się mówić jako o roku kryzysu strefy euro, ewentualnie bankructwa Grecji. Jeśli jednak zastanawiam się nad jednym momentem w tym roku, który spowodował na rynku duży wstrząs, ogromne zaskoczenie i wręcz osłupienie u większości obserwatorów rynku, a jednoczesnie był bardzo ważny, to jednak najpierw do głowy przychodzi mi Szwajcaria i CHF. Tak brawurowe i zakończone pełnym sukcesem szarże na rynkach ze strony banków centralnych zdarzają się bardzo rzadko. Wrześniowa decyzja SNB o ustawieniu zapory na poziomie 1,20 CHF za 1 EUR i zapowiedź przez szwajcarski bank centralny obrony tego kursu za wszelką cenę spowodowała, że na rynku natychmiast zniknęła ochota na granie na umocnienie CHF. Natychmiast pojawił się też chór krytyków przekonanych o tym, że SNB nie da rady utrzymać tego poziomu, a jeśli da radę, to będzie to ogromnie kosztowne. Po blisko 4 miesiącach od tego ruchu EUR/CHF nadal nie zbliża się do 1,20 (utrzymuje się w okolicach 1,22-1,24), a koszty poniesione przez Szwajcarię wcale nie okazały się porażające, bo rynek bardzo szybko dał się przekonać do „odpuszczenia” franka, faktyczna interwencja nie trwała więc dłużej niż parę dni. Moim zdaniem zasługuje ona na pierwszego miejsce z kilku powodów. Po pierwsze poziom determinacji banku – naprawde bardzo rzadko zdarza się, żeby bank centralny jasno podawał kurs, którego zamierza bronić i do tego jasno ostrzegał że zrobi wszystko, żeby z rynkiem wygrać. Po drugie to był interwencja osłabiająca, a nie umacniająca walutę kraju. Czyli polegało to na sprzedaży franka i kupnie innych walut, głównie euro. SNB ściągał z rynku euro, płacąc za nie frankami. Skąd je brał ? Oczywiście w tym momencie je drukował. To też czyni tę interwencje bardzo ciekawą. To też zapewne przekonało rynek. Wiadomo było, że oni mogą tak w nieskończoność, bo nigdy nie zabraknie im nowych franków, które mogą sprzedać. Skuteczność to powód trzeci wyjątkowości tej interwencji. Bardzo często słyszy się głosy, że kiedy bank centralny decyduje się na walkę z rynkiem, to zwykle przegrywa (i tu zawsze pada przykład Georga Sorosa i brytyjskiego funta w 1992). Faktycznie często zdarzają się interwencje, które nic nie dają. Ostatnio specjalizuje się w nich Bank of Japan, który od wielu miesięcy bezskutecznie próbuje osłabić jena. Szwajcarom wyszło za pierwszym razem. Po czwarte ta interwencja tak mi się podoba ze względu na moment jej przeprowadzenia i sposób przygotowania. Moim zdaniem to był majstersztyk. 

      Najpierw bank wyczekał, aż rynek sam się uspokoi, kiedy było widać, że kurs zmierza w stronę parytetu 1:1, nie przeszkadzał mu w tym. Fatalne nastroje na rynku po lipcowym szczycie unijnym i oczekiwanie na możliwą obniżkę ratingu USA powodowały, że trend umacniania CHF był niezwykle silny. Bank wyczekał, aż kurs dotrze do 1=1, odbije się nieco i wtedy pojawiły się plotki, że może być interwencja. Plotki napędzane oczywiście niejednoznacznymi wypowiedziami przedstawicieli banku centralnego. Sama plotka spowodowała odbicie do 1,18, bez faktycznej interwencji. Potem rynek uznał, że to tylko plotka i CHF znów się zaczął umacniać. Ale tym razem miał chwilę zawahania przy 1,10. Na takie zawahanie czekał bank i idealnie wykorzystał ten moment. Wszedł na rynek w momencie w którym rynek miał problem z wyznaczeniem sobie kierunku na kolejne dni i wystarczyło go tylko lekko pchnąć w pożądaną stronę, aby interwencja zadziałała. W związku z tym, że szczyt sprzed kilku dni był na 1,18, to ogłoszenie bariery na 1,20 oznaczało, że kurs przebija ten wcześniejszy szczyt i sytuacja na wykresie zasadniczo się zmienia od strony technicznej. Zrobiono więc to tak, aby był też dodatkowy argument zniechęcający spekulantów do grania na umocnienie franka. Pełen profesjonalizm moim zdaniem. I zadziałało, od tamtej pory kurs EUR/CHF ani na chwilę nie wrócił pod 1,20. A wśród prognoz dużych banków inwestycyjnych na 2012 dość często przewija się ta o dalszym słabnięciu CHF wobec EUR. 2011 był z pewnością rokiem banków centralnych, pierwsze miejsce należy się temu najbardziej skutecznemu.Tym bardziej, że jego działanie miało bezpośredni wpływ na sytuację finansową wielu zadłużonych Polaków.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

to była faktycznie wyjątkowa sytuacja. nie wiedziałem, że interwencja w dużej mierze była słowna i zastanawiałem się nad możliwymi skutkami ewentualnego masowego odwrotu od franka, ale w takiej sytuacji ryzyko katastrofy jest raczej niewielkie.
od jakiegoś czasu nurtuje mnie jednak jedno pytanie: gdzie jest kapitał? złoto tanieje, frank nie rośnie, obligacje nie cieszą się dużym zainteresowaniem, giełdy ubijają dna lub wsparcia..
a co do pytań, pytaniem roku jest 'jak żyć?' Pana Paprykarza ;-)

Anonimowy pisze...

Obawiam się, że kapitał jest tu: http://www.zerohedge.com/news/european-banks-close-2011-near-record-cash-deposit-ecb-%E2%82%AC9-billion-overnight-increase

Kiedy stamtąd się ruszy- to tylko Rafał Hirsch może wiedzieć ;)